Komedia o OCD, która nie wyśmiewa – recenzja filmu „Puk Puk”(2017)

Co znajduje się w artykule?

Napisanie dobrej komedii jest trudne. Zrobienie jej o zaburzeniach OCD, to już wyzwanie, czy Puk, Puk, się
udało?


Puk Puk, czyli co?


Hiszpańska komedia Puk, Puk (hiszp. Toc, Toc) to niebanalny i wyjątkowy film, pokazujący w ciekawy i angażujący sposób zmagania 6-stki bohaterów z zaburzeniami OCD. Wyprodukowana w 2017 roku, komedia wyreżyserowany i napisany przez Vicente Villanueva, produkcji
Atresmedia Cine/ La Zone Studios, bierze na siebie ciężkie zadania przedstawić w nieprześmiewczy sposób, codzienne zmagania osób z zaburzeniami OCD. Jednak, z powrotem żeby film nie był zbyt pompatyczny. I radzi sobie z tym doskonale.


Już od pierwszych scen na twarzy pojawia się uśmiech, gdy poznajemy bohaterów i ich ,,normalny” dzień w pracy, czy to niekomfortowe rozmowy o plemnikach w taksówce, czy brak chęci dotknięcia współpracowniczki lub spóźnienia się na spotkanie z przyjaciółkami, bo cały czas trzeba wracać, żeby sprawdzić czy nic nie zostało zapomniane. Pomimo tego dziwnego przedstawienia bohaterów,
zaczynamy do nich czuć sympatię.


Akcja filmu jest skoncentrowana tak naprawdę na jednym wydarzeniu, czyli na wizycie u renomowanego psychologa, haczyk polega na tym, że każdy z bohaterów jest umówiony na tą samą godzinę. Co spotyka się z irytacją protagonistów a nam dostarcza bardzo dużo dobrego humoru, jednak ta sytuacja napędza dalszą fabułę, która choć prosta jest bardzo wciągająca, od pierwszych momentów konfliktu aż do ostatniej sceny. We fragmentach w poczekalni czuć niesamowitą chemię między postaciami, a aktorzy dają popis tego jak mocno zżyli się ze swoimi postaciami, a każdy z nich, chociaż jest ich szóstka, ma czas na przedstawieniu swojej oryginalnej historii.


Film w świetny sposób obraca humorem tak, żeby śmiać się z bohaterami, a nie z bohaterów, operując przy tym niesamowicie żartami sytuacyjnymi, dodatkowo nie robiąc z nich jednowymiarowych comic-relief’ów. Scenarzyście idealnie udało się zbalansować fabułę, w taki sposób żeby widz był świadomy, że problemy poruszane w filmie są prawdziwymi codziennymi zmaganiami osób z OCD, bez przeciążenia tematu, traktując protagonistów po prostu jak ludzi. Widz więc, nie jest bombardowany przesadnymi tekstami, które prowadzą do jednej konkluzji, tylko zostaje z
własnymi przemyśleniami poruszanymi w filmie.


Niesamowicie napisane są też same dialogi, bo to w nich kryje się cała akcja filmu, które, pozwalają postacią, na przedstawienie swoich odczuć, a nam dają przestrzeń na reakcję i przemyślenia. Dużym atutem filmu, jest jego ciepło, które aż bije z ekranu. W bardzo naturalny sposób, reżyserowi udało się przejść z rywalizacji o miejsca na badanie u spóźnionego lekarza i komentarzach o cyrku, czy pytania ,,co jest z tobą nie tak?” czy ogólne wyparcie/przyznanie się do swoich problemów do dbanie o siebie i chęć wzajemnej sobie pomocy u bohaterów. Cała sekwencja, gdy nasi protagoniści próbują przezwyciężyć swoje OCD, jest doskonała, a w oczach mieszają się łzy śmiechu i wzruszenia. Najbardziej jednak błyszczą postacie, które dźwigają ten film. Z całej szóstki protagonistów na ekranie widzimy powstające duety, który, każdy jest lepszy od drugiego, ale po kolei:


Bohaterowie filmu i ich kompulsje


Pierwszą postacią, który zjawia się w gabinecie jest Federico, starszy mężczyzna, z zespołem Touretta, jego tiki polegają na wykrzykiwaniu wulgaryzmów lub aluzji seksualnych, jak się dowiadujemy z biegiem wydarzeń, jest to nieuleczalne, a sam bohater ma to od dziecka. W rolę wciela się Oscar Martinez dodając do komedii trochę teatralności w swoim aktorstwie.


Kolejną osobą w gabinecie jest Blanca, która cierpi na germofobię lub mizofobię, czyli patologiczny strach przed zarazkami, bakteriami i mikrobami. Choć w jej głowie zachowanie to po prostu troska o ogólna higienę to z perspektywy drugiej osoby, jest po prostu odpychające i antypatyczny, przez sytuację typu jak chociażby mycie rąk gdy ktoś uściśnie jej rękę. Z biegiem trwania filmu, jednak okazuje się najbardziej sympatyczną i troskliwą osobą w grupie. Grana przez Aleksandrę Jimenez, która zdecydowanie wyróżnia się aktorsko spośród innych postaci.


Następną postacią, którą poznajemy jest Emilio, arytmomaniak, czyli przypadłość która nie pozwala mu przestać liczyć, i przede wszystkim opowiadać o jego obliczeniach, co wplątuję go w różne niekomfortowe sytuację, związanee z rzeczami, które oblicza, które można uznać, za nieco niestosowne albo prywatne. Ponadto Emilio ma zespół Diogenesa, czyli maniakalne zbieractwo, które jak się dowiadujemy powoli rujnuję mu związek z żoną. Jego duet z Blancą, ma jedne z najlepszych momentów w filmie, które działają na zasadzie kontrastu, ona jako osobą ostrożna, a on bezpośredni i bezceremonialny, sekwencja trochę cliché, ale w filmie działa świetnie. Wcielający się w niego Paco León, nieoficjalnie jest głównym bohaterem filmu, a jego postać staje się liderem tej mieszanki bohaterów, który stara się ogarnąć cały chaos, który narodził się w poczekalni. Potem poznajemy.


Lili, dziewczynę chorą na echolalię i palalię, choroby zmuszające ją do powtarzanie wszystkiego dwa razy oraz powtarzanie ostatnich słów drugiej osoby. Powoduję również czasami sytuacje, w której Lili się zacina i wykrzykuję w kółko jedną sylabę. Można powiedzieć, że w połowie filmu staje się sercem grupy, pomimo, że generalnie jako postać jest cichą osobą, małomówna i skrytą, to właśnie jej wypowiedzi zapadają w pamięci
najbardziej. W jej postać wciela się Nauria Herrero.


Następnie mamy Annę Marię, którą męczy nieustająca potrzeba sprawdzania czy czegoś nie zapomniała albo zrobić albo zabrać. Wszystkie jej sceny są przezabawne i oryginalne, a każdy dialog jest przez nią w pozytywny sposób dominowany, jej duet z Federico jest zdecydowanie najzabawniejszą stroną filmu, scenarzyście jeszcze raz użyli kontrastu pomiędzy dwoma bohaterami, ona jako miła i religijna starsza pani i Federico, który ma
niekontrolowany słowotok wulgaryzmów. Grająca nią Rossy de Palma, naprawdę dała z siebie wszystko, żeby powołać do życia Anę Marię.


Ostatnim z klientów spóźnionego lekarza jest Otto, który kompulsywnie wszystko porządkuje i nie jest w stanie nadepnąć na linię czy pęknięcia w chodnikach. Pomiędzy nim a Lili wytwarza się napięcie romantyczne, które delikatnie prowadzone unika poczucia wymuszenia, czego się trochę obawiałem na samym początku. Otto grany jest przez Adriana Lastrę.


Na końcu w rolę niezbyt profesjonalnej i niemiłej recepcjonistki, która w tej komedii jest wisienką na torcie, wejdzie Inma Cuevas, która nawet nie będzie udawała, że próbuje pomóc protagonistą. Choć w filmie jest użytych wiele narzędzi często używanych i sprawdzonych, sam film dostarcza dużo kreatywność i oryginalność swoimi dialogami, relacjami lub zakończeniem wydarzeń. Postacie, pomimo, że ich głównym cele jest opowiedzenie nam jakiejś historii, nie są traktowane powierzchownie, każda nich ma swoją osobowość poza swoim OCD, każdą z nich na przestrzeni filmu możesz polubić i znielubić i na odwrót, co dodaję realizmu dla postaci i filmu.


Kilka słów więcej o fabule


Co do fabuły filmu, nie jest zbyt skomplikowana, wręcz momentami przewidywalna, jednak nie jest to typ filmu, który ma zaskakiwać zwrotami akcji, lecz sprzedać się po pierwsze humorem, a po drugie postaciami, i mnie zdecydowanie kupił. Film miał przed sobą ciężkie w swojej prostocie zadanie, pokazać problemy osób z OCD, z zachowaniem do siebie dystansu, i nie zmieniając się przy tym w czarną komedię i choć używa do tego metod sprawdzonych i znanych w filmie komediowym, takich jak zamknięcie grupy obcych w tym samym pokoju, robi to w taki sposób i używa do tego tak barwnych postaci, że cała produkcja jest świeża, ciekawa i bardzo zabawna i choć nie przełamuje barier, jest to pozycja zdecydowanie warta obejrzenia, chociaż dlatego, żeby poznać zaburzenia OCD, dodatkowo w sposób lekki, nie wyzywający.


Pomimo poruszania problemów psychicznych i mentalnych nie jest to dramat psychologiczny, który rozerwie nam serce, i zostawi nas z milionem pytań, który będzie trzeba przedyskutować, jest to idealne kino na spokojne rodzinne weekendowe popołudnie, film, który zostawi cię z szerokim uśmiechem, słowem odpowiadając na pytanie na początku; zdecydowanie tak. pozycja bardzo godna polecenia. Doskonała również, aby odstygmatyzowywać problemy psychiczne, jak również dobry materiał szkolenia dla psychologów i psychoterapeutów praktyków.

Więcej recenzji na blogu karinaszczesna.pl

Aby pozostać na bieżąco zaobserwuj mnie na Instagramie

Dodaj komentarz