New Balance – czyli złoty środek

Co znajduje się w artykule?

New balance opanowały rynek, a w mojej głowie złoty środek

Jak to w dzisiejszych czasach, wiele jest wzorów, kolorów, połączeń. Do wyboru do koloru, od jednokolorowych eleganckich niu balansów, po pstrokate i zabawne. Dla kobiet i mężczyzn. Mogą różnić się wszystkim lub niuansami.

Przyjaciółki „w moim wieku” 😉 skarżą się, że nie wiedzą, o co chodzi, że nie zauważyły, że nie mają, nie nadążają już za modą. I mieć nie będą. Blogerki modowe pewnie już o nich zapomniały. Nie wiem, sprawdzę

Można je nosić do wszystkiego! Przywodzą na myśl lata 80-te (już nie tego stulecia) kiedy to Melanie Griffith w niezapomnianej roli w filmie „Pracującej dziewczyny” lansowała trend na białe trampki do eleganckich korporacyjnych garniturów, garsonek i marynarek. Na tamten czas był to manifest wyzwolenia ze „sztywnego gorsetu” – przekonań, że elegancka spódnica obliguje do eleganckiego obuwia. Na tamten czas nad Wisłą, a już z pewnością nad Wartą, to było jednak zbyt wiele (oczywiście dla większości, nie chcę nic odbierać trendsetterom ówczesnych czasów)

Zatrzymuje się. Przyglądam. Zachwycam małymi rzeczami i nadaję znaczenia: modzie, gestom, kolorom, słowom i płynącym z nich komunikatów.

Może zatrzymam i Ciebie na chwilę.

„New” – wiadomo – nowość – zmiana – świeżość.

„Balance” – środek – skłanianie się na przemian, ku różnym możliwościom lub sprawom z zachowaniem równowagi między nimi, a zatem złoty środek, do którego tak dążymy.

Intryguje mnie balans, czyli ten złoty środek, bo nowości, informacji i szumu jest tak wiele.

Jak zachować równowagę, co to jest złoty środek ?

Co jest dobre, co jest złe, kto jest mądry, a kto głupi, kto święty, kto grzesznikiem? Kto normalny, a kto wariat? To co najważniejsze, nie może być na łasce tego, co mniej ważne” mówi Goethe. Ale co jest najważniejsze? Co ma być na łasce czegoś ważniejszego?

Zdaje się, że odpowiedź jest już dawno odkryta przez „ludzkość”, począwszy od Horacego, który nie tylko poezją, ale również formą dawał świadectwo mieszania powagi z lekkością, czy też łagodzenie wzniosłości humorem. Negacja skrajności dla starożytnych zdaje się być podstawową zasadą nie tylko tworzenia dzieł, ale i tworzenia życia.

Po jaką cholerę, w takim razie człowiekowi te dwa skrajne bieguny?

Ponieważ tak jest prościej. Ponieważ tak działa nasz mózg. Posegregować 1. szuflada dobre 2. szuflada złe. Koniec tematu, porządek jest. Upraszczanie jest naturalnym i potrzebnym czasem mechanizmem. W przeciwnym razie można byłoby zwariować w dzisiejszym chaosie i natłoku zdarzeń i informacji. Złoty środek czy środek w ogóle jest trudny, wymaga zatrzymania, analizy i balansowania.

Życie od bandy do bandy

Jednak życie od bandy do bandy, jest pociągające. Pełne emocji, bodźców. Wyraźne, jednoznaczne – białe albo czarne, koniec dylematów, koniec niepewności. Jest ocena, jest decyzja. Jednak zazwyczaj są ofiary, tego czarno-białego świata. Zazwyczaj krzywdzimy innych, ale przede wszystkim krzywdzimy samych siebie. Zamykamy się w więzieniu powinności, wąskich korytarzach rozwiązań. Trwamy od lat na określonych pozycjach, czarnych albo białych. Jestem słaby, albo silny, dobry albo zły.

czarne białe życie - złoty środek
czarne białe życie – złoty środek

Szuflada silna

Załóżmy, że włożyłeś się do szuflady jestem silny, w Twojej głowie takie przekonania; jestem przedsiębiorczy, zawsze „muszę” sobie poradzić, nigdy nie kłamię, nie zdradzam, jestem stworzony, aby odnieść sukces, jestem ponad – ludzie są głupi, nie ujawniam emocji, emocje są przejawem prymitywnych zachowań.

Spotykam się z Tobą po kilku, jak masz szczęście kilkunastu latach w gabinecie; jesteś osobą sfrustrowaną, pokurczoną wyrzutami sumienia, zniewoloną poczuciem winy, napiętą od chęci samodoskonalenia się i brnięcia do przodu. Kontrolującą wszystko i wszystkich w promieniu trzech kilometrów. Jesteś osamotniony (nie samotny, każdy bywa samotny). Ciągle niewystarczający ciągle nie taki.

Sukcesy jakie odniosłeś są imponujące, ale tylko dla mnie, w gabinecie bo Ty ich nie zauważasz. Ludzie wokół Ciebie to nie przyjaciele, tylko stado baranów, a team w pracy to chodzący idioci i tylko Ty wiesz, jak swoją pracę dobrze wykonać. Zalewasz swoimi wymaganiami, oczekiwaniami i doskonałością. Nie możesz uwierzyć, że on może mieć depresje, nie mieć siły czy płakać w trudnych momentach.

Seks może być, ale nie koniecznie. Przytulasz tylko dzieci. Twój obecny partner to osoba wymagająca, zimna i odpychająca, która stawia wobec Ciebie coraz wyższe wymagania.

Zazwyczaj nie odczuwasz strachu, lęku najczęściej nie boisz się niczego. N I C Z E G O ! Tylko jednej rzeczy – panicznie na przykład myszy, pająków albo bezdomnych.

Wyobrażasz sobie drogi Czytelniku jak takiej osobie jest ciężko? Jak wiele wysiłku trzeba włożyć, żeby utrzymać taką pozę? Ile trzeba wyprzeć własnych odruchów? Jak dalece zaprzeczyć swoim potrzebom? Jak mocno zablokować chwile poruszeń, miękkości, spontaniczności, radości i łez?

Nie może pokazać biedy, smutku, bezradności, a więc jak się boi to się złości, jak się smuci to się złości, jak słyszy o bezradności to działa czasem bezsensu, ale zawsze w ruchu. Jak ma posłuchać to się nudzi (tylko tak potrafi). Bez chwili wytchnienia, w ciągłym napięciu, ciągle w działaniu, a ulgi i spokoju jak nie było, tak nie ma. Bez chwili błogiego zadowolenia, bez chwili karmienia się sukcesem, bez asymilacji dokonań i uznania własnej osoby.

I bywa, że szuflada tak jest napakowana, że się otwiera, a tam z radości wyłania się poczucie bezsensu, dojmujący smutek, myśli samobójcze, depresja i noce bezsenne, pełne łez i żalu. A wokół nikogo. O złotym środku, nawet w tej sytuacji niezręcznie wspominać.

Szuflada słaba

Możesz też wybrać dla siebie szufladę słaby, nieporadny, ofiara zdarzeń. Twoim życiem kieruje fatum, zły los, albo inni ludzie.

Może być, ale nie musi, po latach; spotykam się z Tobą w gabinecie jesteś osobą sfrustrowaną, pokurczoną wyrzutami sumienia, zniewoloną poczuciem winy, napiętą. Kontrolującą wszystko i wszystkich w promieniu trzech kilometrów. Jesteś osamotniona-y (nie samotna, każdy bywa samotny). Ciągle niewystarczająca-y, ciągle nie taka-i. (tak, tak… nie dziw się Czytelniku, że problemy te same. Szuflady tak różne, a jednak komoda ta sama). Wszystkiego się bardzo boisz. Wiele Cię rani, jesteś nadwrażliwa-y i empatyczna-y. Dużo płaczesz.

Twoje odczytywanie oczekiwań i myśli innych ludzi, zasługuje co najmniej na Nobla, doszłaś (doszedłeś) do takiej wprawy w usługiwaniu, że inni nie zdążą pomyśleć, a Ty wiesz już o czym za chwilę będą myśleć.

Ludzie to jednak stado wrogo nastawionych hien, które wykorzystują i narażają na cierpienie Twoje dobre i miękkie serce.

Partner-ka to zimny, znęcający się albo opuszczający Cię potwór, który zdradza, albo odchodzi do kogoś złego i bardzo toksycznego.

Wyobrażasz sobie ile złości, niewygody drobnych, acz irytujących sytuacji trzeba wyprzeć, aby świętość i spokój utrzymać? Jak wiele cierpienia nienazwanego jest w tej osobie? Zawiedzionych obietnic? Skumulowanej męki?

Wyobrażasz sobie, że takie „starania”, dbanie i usługiwanie nie przynosi efektu? Ile nocy nieprzespanych, ile myśli potarganych?

I ta szuflada się kiedyś otwiera najczęściej w zaciszu czterech kątów, płynnie przechodzi, przebiega, przefruwa od jednej do drugiej szuflady.

Świętość czytająca na ambonie o miłości, bije dzieci, męża –żonę. Agresja i przemoc w każdym geście, w każdym słowie, wrogość wobec bliskich, wrogość wobec świata i wszechogarniająca roszczeniowość, ponieważ jeżeli tak dużo z siebie daję, to przecież ma prawo wymagać od innych takiego samego, albo i większego poświęcenia.

Dwie szuflady

Jak sobie z tym poradzą obie szuflady? Mechanizmem obronnym zwanym wyparciem!

Szuflada silna szybko zapomni o zapuchniętych oczach i czerwonym księżycu w ciemnej sypialni. Zbierze się, nałoży dobry podkład , oszołomi nowym makijażem w stylu smokie eye i pójdzie podbijać salony.

Może tak być, choć nie musi – że podbijanie salonów będzie wystarczać na krócej, a ilość księżycowych nocy niebezpiecznie się wydłuży, podkład zamieni się w nieruchomą maskę. Ale to po jakimś czasie, teraz wszystko wróci do normy.

Szuflada słaba zrzuci odpowiedzialność na ofiary swojej agresji, mówiąc, że gdyby on tego nie powiedział, a dziecko nie wylało to przecież by się tak nie zachował. Weźmie biblię i dziecko pod pachę i nawracać na miłość, opanowanie i dobro innych będzie.

Może tak być, choć nie musi – że miłości starczy już tylko do następnej klasówki, albo braku kolejnej złotówki. Ale to po czasie, teraz wszystko wróci do normy.

Każdy z nas jest komodą, która ma wiele szuflad, to nasz złoty środek

Nie ma szuflady dobrej i złej, nie ma szuflady słabej i silnej. Każdy z nas jest komodą, która posiada wiele szuflad, szufladek, a w nich przegródki i połączenia. Szuflady kryją swoje tajemnice. Pochylam się i otwieram każdą z nich. Choć czasem strach i niewygoda. Prawda o mnie samej nie zawsze bywa łatwa, ale doświadczam różnych możliwości, próbuję, co nie oznacza, że nie zamykam się od czasu do czasu w jednej z nich. Spróbuj zajrzeć do swoich szuflad, ciekawe co znajdziesz w środku.

Współczesny Złoty środek - new balance
Złoty środek to wiele szuflad

Przeplataj jak Horacy, on poznał wieki temu złoty środek

Przeplataj jak Horacy, prof. Bartoszewski, Czesław Miłosz czy wreszcie Krzysztof Baczyński, arystokratyczne pochodzenie z pastuchem, powagę z humorem, siłę i sprawczość ze słabością, pokorą i bezradnością. Prymitywizm ze sztuką wyższą, dadaizm z wartościami i tradycją.

Swoją wyjątkowość z szarością i przeciętnością istnienia. Uległość z walką o swoje granice, miękkość serca z świadomością, że i pokłady okrucieństwa są w Tobie. Empatyczność i wrażliwość ze świadomością swoich sadystycznymi skłonności.

Złoty środek jest w nas, to nasze dwa skrajne bieguny,

Uświadomienie sobie i przyjęcie do siebie swoich biegunów i rozpoznanie ich w sobie pozwoli Ci nie zanurzać się bez reszty w jednym z nich! Posiadasz je dwa. Jeżeli kat przyjmie, że bywa ofiarą, a ofiara, że bywa katem, być może pozwoli to jednemu i drugiemu zatrzymać się i nie zrobić tego jednego kroku za daleko!

Złoty środek w moim rozumieniu nie jest drabiną do sukcesu, czy kariery, to nie jest sposób na ułożenie sobie życia tak, żeby wycisnąć z niego jeszcze więcej, mocniej. Dla mnie złoty środek to osiągnięcie względnego zadowolenia i akceptacji na wiele różnorodnych uczuć i emocji, które przeżywamy.

Żeby nie zostawiać Ciebie drogi Czytelniku, w jednej szufladzie znalazłam ciekawy artykuł o tyranii równowagi, o tyranii jaki złoty środek może wprowadzić. Sprawdź może Ciebie też zainteresuje

Dodaj komentarz